Ćwiczenie Herkulesa
Phil wkroczył pewnym krokiem do świątyni Zeusa, zostawiając
za sobą różowo-fioletowe niebo. Przyleciał tutaj, kiedy tylko upewnił się, że
Herkules zapadł w sen. Sprawa, którą miał do króla bogów, wymagała bowiem
pełnej dyskrecji. Phil wciąż nie mógł zapomnieć zajścia z popołudnia…
-
Cały Olimp to teraz jeden wielki burdel, bo panu Hermesowi nie chciało się
dzisiaj pracować! – Herkules wrzeszczał na Hermesa zupełnie jak rodzic na
nastolatka, który właśnie rozbił po pełnej brawury jeździe pożyczony od starych
rydwan. Tymczasem z boga promieniował stoicki wręcz spokój, co tylko wzbudziło
w satyrze podziw. – A co, jeśli zdarzy się coś złego i nie będzie posłańca,
który przekaże wiadomość?! Co wtedy będzie?! Pomyślałeś o konsekwencjach
swojego zachowania?! Nie! Nie, bo jedyne, o czym myślałeś, to ty sam! Wiesz kim
jesteś, Hermesie?! Nieodpowiedzialnym samolubem!
To stwierdzenie
najwyraźniej przechyliło szalę goryczy. Na twarzy Hermesa pojawił się bowiem
wyraz narastającego gniewu. Phil już miał coś powiedzieć Herkulesowi, kiedy
nagle bóg podniósł się z krzesła i podleciał do chłopaka. Mierzyli się wzrokiem
przez kilka sekund. Napięcie w pomieszczeniu narastało, Pegaz i Phil czekali,
aż Hermes coś powie. Spodziewali się wściekłej tyrady, ale zamiast niej dostali
tylko cichy, acz dobrze słyszalny szept:
-
Ach tak? Cóż, może czasem dobrze jest być samolubem.
Wtedy Hermes – tak po
prostu – skierował się do wyjścia. Nie odwróciwszy się nawet, rzucił: „Do
widzenia, Herkulesie. I tobie też Phil.” i zniknął na zewnątrz. Zapanowała
niezręczna cisza, podczas której Phil przyglądał się Herkulesowi chłodnym
wzrokiem, próbując pokazać mu jak bardzo jest nim zawiedzony. Młodzieniec wydał
z siebie poirytowane westchnienie, wzruszył ramionami i spytał:
-
No co?! Nie możesz mieć mi za złe, że stoję po właściwej stronie, Phil! Wiesz
dobrze, że Hermes zrobił źle! I jeszcze ten tekst: „Może czasem dobrze jest być
samolubem…” Co on sobie myśli?!
-
A zastanawiałeś się może jak to wygląda z jego perspektywy, młody? – zapytał
Phil. – Czy też może postanowiłeś go osądzić bez możliwości obrony? Hermes
przyszedł tutaj, bo uważał nas za przyjaciół, a przynajmniej za kogoś, kto go
wysłucha i zrozumie. – Najpierw jego głos był tylko chłodny, potem stawał się
coraz bardziej gwałtowny. – Tak, wiem, że zrobił źle! Wiem, że jego zachowanie
spowodowało chaos na Olimpie, ale Hermes, do jasnej cholery, miał powód, aby
zrobić to, co zrobił! A ty – Ton satyra był cichy, wręcz syczący, kiedy Phil
wycelował oskarżycielski palec w swojego ucznia. – Ty nawet nie próbowałeś
zapytać go o ten powód.
-
Ciekawe jakiż to powód mógłby usprawiedliwić olanie boskich obowiązków?! –
odparł Herkules podniesionym głosem, wymachując rękami w powietrzu.
-
A zastanawiałeś się kiedyś jak to jest być posłańcem bogów?
-
Wielki mi powód! Doręczenie kilku listów nie jest znowu takie trudne, Phil.
-
A słyszałeś kiedyś zdanie: „zabij posłańca”?
-
Przecież boga nie da się zabić! Poza tym – Herkules założył ręce na ramionach –
jestem synem Zeusa i uważam, że tata ma rację, będąc wściekłym na Hermesa.
Ramiona satyra opadły.
Jego uczeń nie miał kompletnie pojęcia o tym, co codziennie przeżywał Hermes.
Phil już miał wyliczyć wszystkie problemy posłańca bogów, kiedy nagle naszła go
pewna myśl. Myśl, która momentalnie sprawiła, że twarz satyra złagodniała. Plan
genialny w swej prostocie (no dobra, może nie był znowu taki prosty, bo wymagał
zgody pewnego „wyższego organu”, ale to nie było niemożliwe do załatwienia).
Jeśli ten plan by się powiódł, Phil upiekłby dwie pieczenie na jednym ogniu.
-
Wiesz, młody – zaczął do niego Phil z udawaną rezygnacją. – Nie mówmy już o
tym. Jutro czeka nas ciężka praca, więc lepiej idź spać.
W pierwszej chwili
Herkules się zdziwił. Potem uśmiechnął się z wyższością i satyr od razu
zrozumiał, że jego uczeń właśnie przeżywał chwilę triumfu nad swoim trenerem.
Potem młodzik skierował się do swojego hamaka. Kiedy tylko Phil upewnił się, że
przyszły heros zasnął, wziął Pegaza i opuścił wyspę.
Phil stał przed posągiem Zeusa. Odchrząknął, wyprostował się
i schował swoje poczucie godności osobistej do kieszeni. Do szefa trzeba
delikatnie i z namaszczeniem. Zwłaszcza do szefa wszystkich bogów, który był w
stanie rzucić w ciebie piorunem. Mimo, że Zeus miał łagodne usposobienie,
zawsze lepiej być ostrożnym. Poza tym generalnie Phil nie był pewny, czy jego
plan wypali. Już na starcie mogło się przecież okazać, że nie ma, co się
starać.
- O Wielki Zeusie! – zaczął satyr. –
Ja, satyr Filoktet, niegodny nawet, aby grać w bierki z kuzynem twojego dozorcy,
wzywam cię w niecierpiącej zwłoki sprawie! Przybądź, o Wszechmocny Zeusie, gdyż
to ma związek z treningiem twojego syna!
Klamka zapadła. Teraz na bank się pojawi.
Nie minęło dziesięć sekund, a posąg ożył, spoglądając z
niepokojem na Phila, który uśmiechnął się z satysfakcją, ale szybko spoważniał.
Po chwili Zeus pochylił się nad Philem i tubalny głos boga zabrzmiał w czterech
kątach świątyni:
- Czy coś nie tak z moim chłopcem?
- Nie, Wielki Zeusie – odparł satyr
odwracając wzrok. – Chciałem porozmawiać o pewnym szczególe treningu, w którym
mógłbyś mi pomóc.
- Mów. Wszystko dla mojego
maleństwa.
Oczy Phila powędrowały znów na boga. Tak, satyr Filoktet
rządzi, jeśli chodzi o zdolność przekonywania.
- Zanim przejdę do sedna sprawy,
chciałbym wiedzieć, co się stało z Hermesem. Bo, jak przypuszczam, już
powrócił?
- Tak, powrócił. I został ukarany.
Przez skórę satyra przeszedł dreszcz. Skrzyżował z tyłu
palce.
- Czy mogę wiedzieć, o wielki
Zeusie, jak ukarany?
Proszę, proszę, proszę. Oby to nie było nic wielkiego…
- Musi nadrobić zaległości w pracy,
to wszystko – odpowiedział spokojnie Zeus. – A dlaczego pytasz?
- Bo widzisz, Zeusie – Phil nagle
zaczął mówić pewniej. Uśmiechnął się nawet. – Mam pomysł na ćwiczenie, które
wymaga asysty twojego posłańca.
- Co masz na myśli, mówiąc:
„asysty”?
I tak oto Phil wtajemniczył Zeusa w swój plan. Kiedy jednak
król bogów zapytał o sens dziwnego (jego zdaniem) ćwiczenia, satyr powiedział
tylko:
- Zobaczysz pod koniec dnia, Zeusie.
Powiem tylko, że chcę nauczyć twego syna pewnej ważnej dla niego umiejętności.
- Ufam ci, Filoktecie, dlatego
postaram się ci pomóc. Niech Herkules przybędzie tutaj rano po śniadaniu.
Phil pokłonił się z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, o Wielki Zeusie.
Narrator: Tak więc
następnego ranka Phil przyprowadził do świątyni Herkulesa.
Melpomena: No,
nareszcie. Bob gdzieś ty się podziewał od rana?
Narrator:
Niektórzy mają życie osobiste. Nie tylko praca, śpiew, praca, śpiew.
Kalliope:
Sugerujesz, że nie mamy życia?
Phil: Później się
pokłócicie. Rozdział czeka, aby go opowiedzieć.
Melpomena: A no
tak, prawda…
Kalliope: Zaraz.
Co ty tu robisz?
Phil: Nieważne.
Po prostu idźcie dalej z historią.
Herkules zastanawiał się, czemu ojciec kazał mu tu przyjść
tak wcześnie. Zwykle ich rozmowy odbywały się popołudniu albo wieczorem. Ale
skoro Phil mówił, że jego boski rodzic chciał z nim pomówić, młodzieniec po prostu
zjadł śniadanie, wsiadł na Pegaza i poleciał do świątyni, mimo, że normalnie
trenowałby albo obijał się tego dnia (była sobota – zero lekcji na Akademii
Prometeusza).
Nie musieli czekać zbyt długo. Kiedy tylko Herkules zbliżył
się do posągu ojca, ten ożył.
- Witaj, synu.
- Cześć, tato. Czemu mnie wezwałeś?
- Twój dzisiejszy trening wymaga
zmiany scenerii.
Zeus pstryknął palcami i Herkules, Phil i Pegaz znaleźli się
na Olimpie. Przed nimi zaś siedział na tronie Zeus. Przez pierwsze pół minuty
Herkules tylko rozglądał się po okolicy z głupawym uśmieszkiem. Tak rzadko
bywał na Olimpie (właściwie zawsze tak mimochodem, tak iż nie miał czasu
przyjrzeć się dobrze), że chłonął każdy detal niebiańskiej scenerii, dopóki
Phil nie pociągnął go mocno za spodnie i nie wyrwał chłopaka z transu.
- Słuchaj, uważnie. Nie przyszedłeś
tutaj, aby podziwiać krajobraz, tylko aby trenować.
- Trenować?! – wykrzyknął z
niezadowoleniem Herkules.
- Tak, młody. Trenować. Chcesz
zostać herosem, nie? – Phil podniósł brwi.
- Tak, jasne… – odparł nieśmiało
młodzieniec, a jego oczy powędrowały na podłoże.
- To lepiej się przyłóż, bo
dzisiejsza lekcja jest bardzo ważna – odpowiedział satyr. Na jego kwaśniej
dotąd twarzy pojawił się przymilny uśmiech i Phil odwrócił się w stronę Zeusa:
– Resztę zostawiam tobie, panie.
- Poczekajmy jeszcze na Hermesa –
powiedział poważnie Zeus i rozejrzał się wokół. – Zaraz powinien się pojawić.
Jak tylko wypowiedział to zdanie, posłaniec bogów wyleciał z
impetem z pobliskiej chmury i zatrzymał się tuż przy boku swojego pracodawcy.
Na twarzy posłańca bogów tkwił jego zwyczajny uśmiech. Hermes postanowił po
prostu przejść nad swoim nieudanym wolnym dniem do porządku dziennego i nie
przejmować się tym, co zaszło. Któż mógł przypuszczać, że Mojry szykowały mu takiego
figla…
- Wzywałeś, szefie? – spytał swoim
zwyczajnym tonem.
- Tak, Hermesie. Mamy do ciebie
bardzo ważną sprawę.
Hermes zdziwił się nad formą gramatyczną, użytą przez jego
zwierzchnika, i powoli odwrócił wzrok w stronę niecodziennych gości. Na widok
Herkulesa i na wspomnienie ich ostatniego spotkania, skrzywił się. Poczuł
momentalnie jak jego krew zaczyna się gotować, jednak udało mu się tego nie
okazać. Starał się stłumić tę nagłą niechęć do Herkulesa. Przecież to był
całkiem dobry dzieciak, tylko stanął po stronie swojego ojca i nazwał Hermesa
nieodpowiedzialnym samolubem, choć Hermes chciał jedynie odpocząć, bo całe dnie
haruje jak wół, bez świadczeń dentystycznych ani ubezpieczenia, i nikt tego nie
docenia… Co za cholerny smarkacz z tego Herkulesa… Może jednak złość na syna
Zeusa nie przejdzie tak łatwo.
- Otóż – zaczął nagle Zeus. Hermes i
Herkules spojrzeli na niego. – Filoktet poprosił mnie o pomoc w dzisiejszym
ćwiczeniu dla ciebie, Herkulesie. Spędzisz dzisiaj cały dzień z Hermesem.
- Co?! – wykrzyknęli obaj niemal
jednocześnie.
- Twoim jedynym zadaniem będzie,
synu, uważna obserwacja jego pracy. Gdziekolwiek Hermes pójdzie, ty pójdziesz z
nim, zwracając uwagę na wszystko, co będzie robić jako posłaniec. Pod koniec
dnia opowiesz mi bowiem o wszystkim, co widziałeś.
- Chwilka, szefie – Hermes przeniósł
się tuż przed oczy Zeusa – to inspekcja, czy co?
Zeus zachichotał.
- Już mówiłem, że to tylko
ćwiczenie. Nie martw się, Herkules nie będzie oceniał twojej pracy, tylko mi ją
opisze. Po prostu rób swoje, Hermesie.
Hermes przeszedł na bok i tylko spojrzał kątem oka na
chłopaka. Czuł się nieswojo. Myśl o tym, że miał być dzisiaj obserwowany i to
jeszcze przez Herkulesa, sprawiała, że czuł zrozumiały niepokój. Ale skup się,
Hermesie – mówił do siebie w myślach. – Nie masz nic do ukrycia, jesteś
profesjonalistą. Poradzisz sobie, nie takie rzeczy miałeś na głowie jak jakiś
smarkaty półbóg.
Phil złapał Herkulesa za ramię i przyciągnął w dół, aby móc
szepnąć coś chłopakowi do ucha.
- Ja z kolei wymagam od ciebie, abyś
również zwracał uwagę na to, co robią inni i co mówią. Chcę, abyś mi
powiedział…
Resztę wyjaśnił Herkulesowi najdyskretniej jak mógł.
Herkules tylko przytaknął i podszedł do swojego rumaka. Kiedy Hermes zaczął się
już niecierpliwić, usłyszał nagle szept Zeusa, który wyciągnął w jego stronę
kolejny szarawy zwój:
- Dostarcz to Hadesowi, kiedy do
niego zajdziesz.
- Dobra, szefie – odpowiedział cicho
Hermes, odbierając wiadomość.
Hermes cieszył się, że Zeus oszczędził mu głupich tekstów,
typu: „Dbaj o mojego chłopca…” W końcu młodzieniec wsiadł na Pegaza i podleciał
do boga, z którym miał spędzić cały dzień, i uśmiechnął się nerwowo. Posłaniec
bogów tylko westchnął i odwrócił się do niego tyłem.
- Ruszajmy więc, Herkulesie –
powiedział, zerkając jeszcze za siebie. – Mam dzisiaj sporo pracy.
I, nie czekając na odpowiedź chłopaka, wystartował przed
siebie z impetem. Herkules ruszył tylko za nim. Przez chwilę widział tylko
niebieski punkt pośród białych chmur, jednak szybko udało się Pegazowi go
dogonić. Dalej lecieli już blisko siebie – Hermes na przedzie, a Herkules pół
metra za nim. Cały czas panowało między nimi milczenie. Zarówno bóg, jak i
heros nie chcieli go przerywać, choć Herkulesowi zrobiło się po dwóch minutach
ciszy nudno.
Olimp był otoczony żółtawymi chmurami jak wyspa. Czasem
pośród tych chmur dało się znaleźć wiszący w powietrzu stały ląd – spory
kawałek posadzki otoczony jońskimi kolumnami zwieńczonymi delikatnymi łukami
(na podobnym wiszącym lądzie znajdowała się sala, w której Zeus przyjął syna).
Kiedy indziej Herkules mijał wbudowane w skarpy wielkie pałace – siedziby
bogów. Podobne do tych na ziemi, ale jednak wspanialsze i jedyne w swoim
rodzaju, gdyż każdy z nich miał coś unikalnego tylko dla boga, który w niej
zamieszkiwał.
Niebawem Hermes zatrzymał się przed jednym z pałaców. Pegaz
spoczął na schodach, a Herkules zsiadł z niego, aby dołączyć do Hermesa. Kiedy
już obaj byli przy drzwiach, otworzyły się szeroko i weszli (czy też raczej
Herkules wszedł, bo Hermes wleciał) do środka, gdzie czekał już na nich Apollo.
Stał w hollu i właśnie pochylał się nad jakimś pudłem z desek, kiedy na widok
gości wyprostował się.
- Herkulesie, co za miła
niespodzianka… – powiedział z uśmiechem i otwartymi ramionami. – Napijesz się
czegoś?
- Wybacz, Apollo, ale mam trening –
odparł grzecznie Herkules.
- O, jaka szkoda… – Bóg sztuki
posmutniał i zwrócił się do Hermesa: – Naprawiłeś już moją lirę?
- Jak? Po wczorajszej karze byłem
ledwo żywy – odpowiedział z irytacją posłaniec bogów. – Potem to już tylko
przyszedł Morfeusz, a ja lu-lu.
- Wiesz, jak bardzo potrzebuję tej
liry. Nie mogę być bogiem sztuki bez liry.
- Dobra, dobra, naprawię ją w wolnym
czasie, obiecuję. Jeśli to wszystko, pozwól, że pójdziemy z Herkulesem dalej. –
I odwrócił się w stronę drzwi. Herkules jednak jeszcze nie szedł za nim.
- Właściwie – zaczął Apollo,
zmuszając Hermesa do odwrócenia się do niego twarzą – to wezwałem cię, bo… – Podniósł
z ziemi pudło. – Bo chciałem, abyś dostarczył to Hefajstosowi.
- No, dobra – westchnął Hermes.
Podleciał do brata i odebrał od niego paczkę. Od razu
zachwiał się w powietrzu z powodu jej ciężaru, ale jakoś udało mu się odzyskać
równowagę. Skierował się w stronę drzwi i wyszedł, a Herkules za nim.
Młodzieniec przyglądał się przez dłuższy czas jak mały i chuderlawy Hermes z
trudem utrzymuje w rękach ciężką przesyłkę, od czasu do czasu wydając z siebie
głębokie: „Uff”.
- Wiesz – odezwał się w końcu
Herkules, dosiadając Pegaza – mógłbym ci z tym pomóc.
Hermes spojrzał na niego, opierając policzek o pudło. Przez
chwilę na jego twarzy malowało się zaskoczenie. Uśmiechnął się lekko. A jednak
to dobry dzieciak…
- Poradzę sobie – odparł Hermes
nadal się uśmiechając. – Takie przesyłki to dla mnie betka. Codziennie
dostarczam przynajmniej jedną taką. A poza tym – spoważniał – ty mnie przecież
miałeś tylko obserwować.
Mimo to, Herkules podważył od dołu pudło, aby w ten sposób
odciążyć chociaż odrobinę Hermesa. Posłaniec bogów uśmiechnął się tylko z wdzięcznością.
Poczuł jak cała złość na Herkulesa wyparowuje z niego.
- Mówiłeś, że cię wczoraj ukarali. W
jaki sposób? – spytał Herkules.
- Musiałem wykonać swoją pracę do
zachodu słońca – wyjaśnił Hermes, po czym dodał: – Błagam, nie wspominaj więcej
o tym, co się wczoraj stało. Nie chcę o tym pamiętać.
- No, dobra…
Szybko dotarli do siedziby Hefajstosa i dostarczyli mu
przesyłkę od Apolla. Kiedy go o tym poinformowali, boski kowal tylko
przytaknął, że zrozumiał, i kazał im zostawić pudło na podłodze, co zrobili (Hermes
cieszył się, że tym razem Afrodyta nie organizowała żadnego obiadu). Po chwili
Hefajstos przerwał pracę, a jego twarz przyjęła taki wyraz jakby kowal nagle
coś sobie przypomniał.
- Hej, Hermes – odezwał się do
posłańca, który właśnie kierował się do wyjścia. Hermes odwrócił się do niego.
- Taa?
- Powiedz Aresowi, że jego nowa broń
będzie dopiero za dwa dni.
- Dobra.
Herkules przyglądał się Hefajstosowi, czekając aż bóg
wypowie pewne słowa, jednak on tylko walił rytmicznie młotem w rozżarzoną stal.
Hermes odchrząknął, aby zwrócić na siebie uwagę półboga. Herkules spojrzał na
niego.
- Idziemy, Herk – powiedział tylko i
ruszył w stronę wyjścia.
Heros poszedł za nim, jednak odwrócił się jeszcze i spojrzał
na Hefajstosa, który całkowicie był pochłonięty swoją pracą. No, dalej – mówił
do niego w myślach Herkules. – Możesz jeszcze powiedzieć te słowa. Powiedz je
zanim Hermes wyjdzie… Jednak Hefajstos nawet na nich nie zerknął, tylko kuł
stal. Nawet kiedy posłaniec bogów i heros wyszli na zewnątrz, nie zwrócił na
nich najmniejszej uwagi.
Następnie udali się do Aresa. Hermes przekazał bogu wojny
widomość od Hefajstosa. Ares tylko wymamrotał pod nosem coś, jakby
przekleństwo, a potem kazał Hermesowi spytać Dionizosa, czy dzisiejsze wino
jest jeszcze aktualne i czy Ares będzie musiał przynieść jakieś żarcie. Tak więc
Hermes i Herkules poszybowali do boga wina, który potwierdził dzisiejsze
wyjście i powiedział, że Ares nie musiał nic przynosić. Wracając do Aresa,
Hermes został wezwany przez Hestię, która chciała, aby posłaniec bogów poszedł
do podwodnego pałacu Posejdona i załatwił od króla mórz kilka małży. A więc
kiedy tylko Hermes przekazał Aresowi widomość od Dionizosa, wraz z Herkulesem
opuścili Olimp i odwiedzili Posejdona.
Król mórz ucieszył się bardzo, widząc bratanka.
- Herkulesie! Co za niespodzianka…
Chodź, uściskaj wujka Po-Po. – Otworzył szeroko ramiona.
- Wybacz, wujku, ale nie przyszedłem
tu z wizytą.
- Nie? – zdziwił się Posejdon.
- Nie, my właściwie przyszliśmy
tutaj, aby zrobić Hestii przysługę – wtrącił Hermes.
Posejdon sposępniał.
- Niech zgadnę: ta baba znowu chce
podać jakiś cholerny kawior? Ja nie mogę. Czy ona zdaje sobie sprawę z tego, że
zmniejsza mi populację poddanych?
- Co nie zmienia faktu, że potrafi
robić z nimi cuda – odparł wesoło Hermes. – I jest daleko lepszą kucharką niż
Afrodyta.
- Tak, ale, do jasnej cholery, czy
Hestia nie potrafi zrobić uczty BEZ ryb i owoców morza? Niedługo nie będę miał
kim rządzić!
- Odwieczne prawo dżungli, stary:
Zjedz albo zostaniesz zjedzony. No i dzięki temu zwalczasz za duży przyrost
naturalny. Właściwie jedyne, czego Hestia chce, to kilka małży. No dalej,
Po-Po. Jeżeli się zgodzisz, powiem Aresowi i Dionizosowi, że chcesz iść z nimi
na wino.
Posejdon wybałuszył oczy.
- Ares i Dionizos idą na wino?! I ja
nic o tym nie wiem?! Dobra – powiedział, a na jego twarzy pojawiła się
determinacja. – Bierz ile chcesz tych małży, ale masz powiedzieć Aresowi i
Dionizosowi, że idę z nimi!
- Wiedziałem, że dojdziemy do
konsensusu – Hermes uśmiechnął się. – Chodź, Herk.
Wraz z Herkulesem nałapali kilkadziesiąt małży i zanieśli je
Hestii do Olimpu. Uśmiechnęła się od ucha do ucha na widok dwóch worków pełnych
skorupiaków. Kazała Herkulesowi i Hermesowi, aby położyli je w kuchni, a kiedy
już to zrobili, wygoniła ich na zewnątrz, mówiąc: „Żadnego podglądania przed
obiadem”.
- Czy takie rzeczy często się
zdarzają? – spytał Herkules, kiedy lecieli znów do Aresa.
- Jakie rzeczy? – Hermes popatrzył
na niego ze zdziwieniem.
- No, takie jak z Hestią i wujkiem
Posejdonem? Często musisz załatwiać coś takiego?
- Mówisz jakbyś nie pamiętał swoich
nieudanych Bachanaliów. Wtedy musieliśmy załatwić Posejdonowi krem do oczu od
Argusa, który z kolei chciał strzałę Kupidyna, któremu musieliśmy przynieść
trochę Wody Zapomnienia, a Ból i Panika nie dali nam jej, dopóki nie
wysępiliśmy od Hefajstosa ognioodpornych gaci. Przysługa za przysługę. Tak to
działa, Herk. A ja pełnię rolę pośrednika między jedną przysługą a drugą.
Czasami sami nie wiedzą jak coś zrobić i oczekują, że ja będę wiedział…
Nagle Hermes zdał sobie sprawę z tego, że zwierza się Herkulesowi,
więc zamilkł. Herkules z kolei chciał coś powiedzieć, ale już dotarli do Aresa.
Kiedy Hermes przekazywał Aresowi wiadomość od Posejdona, umysł Herkulesa
pogrążył się w głębokiej zadumie. Inni bogowie beztrosko dawali Hermesowi
polecenia, a on je wykonywał szybko i sprawnie. Wchodził odbierał wiadomość
albo zlecenie „przysługi” i odlatywał, czasem nawet w morskie głębiny. Ale choć
Herkules obserwował uważnie, nie usłyszał z ust żadnego z bogów słów, które
chciał odeń usłyszeć. Po prostu kazali coś zrobić Hermesowi i wracali do swoich
zajęć, jakby go nie było.
Na wieść o tym, że on i Hefajstos będą musieli zabrać ze
sobą Posejdona, Ares zaczął ze złości skakać w miejscu. Zaraz jednak się
opanował i tylko westchnął z rezygnacją. Tymczasem Hermes podleciał do
Herkulesa.
- Chodźmy, Herk. Dusze czekają.
- Co takiego?
- Wyjaśnię ci po drodze.
Herkules był szczerze zaskoczony informacją o tym, że do
obowiązków Hermesa należało również prowadzenie dusz do Hadesu. Wyglądało na
to, że dotąd wiedział tylko o jednym, małym wycinku pracy Hermesa na Olimpie.
Nagle wszystko kazało się być o wiele bardziej skomplikowane, niż myślał. Był
ciekaw, czego jeszcze może się dzisiaj dowiedzieć.
Przez kilka godzin przelatywali z miejsca na miejsce,
zbierając w jedną, zwartą grupę dusze osób, które tego dnia umarły. Przy
odbieraniu jednej z nich Herkules zaobserwował u Hermesa nagłą zmianę wyrazu
twarzy – z wyluzowanej wesołości na zdziwienie, a potem tak jakby żal. Duszą,
która to spowodowała, należała do małego złodzieja, widzianego przez boga
poprzedniego dnia.
Kiedy zebrali już wszystkie dusze i ustawili przy wejściu do
krainy umarłych, Hermes zawisł nad nimi, zmaterializował w swoich rękach listę
i zaczął sprawdzać, czy wszyscy są. Wyczytywał imiona wypisane na liście, a dusze
na dole potwierdzały swoją obecność. Wyglądało na to, że nikogo nie brakowało. Hermes
schował listę w togę.
- OK., ludzie. To teraz sprawdzę
jeszcze, czy macie obola. Sorry za tę kontrolę, ale wiecie… Raz facet imieniem Syzyf
kazał swojej żonie nie pochować go z obolem, i mieliśmy wtedy niezły burdel.
Biedny Tanatos do dzisiaj ma skazę na psychice.
Hermes przeleciał powoli nad duszami. Pokazywały mu swoje
obole, a on tylko przytakiwał ze zrozumieniem i swoim zwykłym uśmiechem. Ten
uśmiech utrzymał się jednak do momentu, w którym Hermes nie natknął się znów na
młodzieńca z wczoraj. Jego ręce były puste, a oczy spuszczone na ziemię, byle
tylko nie patrzeć bogu w twarz. Hermes wylądował przy nim, w magiczny sposób
wyjął obola z togi i podał ją chłopcu, który podniósł wzrok i popatrzył ze
zdumieniem, najpierw na monetę, a potem na Hermesa. On uśmiechnął się tylko.
- Od razu widać, mały, że nie jesteś
zbyt nadziany, a poza tym umarłeś bardzo wcześnie. Nie wiedziałeś, że niebawem
zginiesz, więc nie miałeś czasu ukraść obola dla Charona.
- Co się ze mną stanie? – spytał
chłopiec, nie spuszczając oczu z Hermesa. Posłaniec bogów zrazu sposępniał. –
Boję się, Wielki Hermesie. Co mnie czeka w Hadesie?
Nie wiem – to
chciał odpowiedzieć Hermes. Ta odpowiedź pierwsza cisnęła mu się na usta. Ale
nie potrafił jej z siebie wydusić. Bo chciał też wymazać strach z tej niewinnej
twarzy. Twarzy chłopca, którego widział poprzedniego dnia. Tak więc uśmiechnął
się do niego w delikatny, przyjazny sposób.
- Głowa do góry. Teraz chociaż nie
czujesz bólu ani głodu. No, i wobec śmierci wszyscy ludzie są sobie równi.
Chłopak wydawał się być nieco bardziej zbudowany tym faktem.
To jedyne, co Hermes mógł zrobić.
Powrócił do sprawdzania reszty dusz, aż w końcu doszedł do
ostatniej i wpuścił wszystkich zmarłych do Hadesu. Teraz czekało go zadanie,
które przyprawiało go o ból żołądka i dreszcze. Musiał jednak dostarczyć
Hadesowi ten zwój od szefa, choć wiedział, że pewnie będzie tego żałować. Nie
to, że nie był przyzwyczajony do tego, że bogowie wyładowują na nim swój gniew,
ale jednak nie lubił tego.
Włożył rękę w togę i natychmiast natrafił na wiadomość dla
pana podziemi. Kiedy dusze ułożyły się w kolejce do Charona, Hermes podskoczył
w powietrze i wleciał do środka. Herkules szybko ruszył za nim.
- Gdzie idziemy? – spytał po chwili
heros.
- Muszę dostarczyć Hadesowi
wiadomość od szefa.
- Aha.
Dotarcie do komnaty Hadesa nie zajęło im zbyt wiele czasu.
Nawet nie podążając za Hermesem, Herkules chodził po tych ciemnych korytarzach
dość często, aby znać drogę do miejsca, gdzie jego kochany wuj knuł niecne
plany, aby przejąć Olimp lub zrobić jakieś niecne kuku swojemu bratu albo
bratankowi; albo przypiekał tyłki swoim dwóm niezbyt rozgarniętym podwładnym.
Melpomena: A
skoro już mówimy o pomagierach Hadesa…
Ból i Panika siedzieli przy Wodzie Zapomnienia tak jak
poprzedniego dnia. Kiedy ujrzeli wylatującego zza zakrętu Hermesa, uśmiechnęli
się złośliwie.
- Co? Wolny dzień nie wyszedł? –
spytał Panika.
- Żeś się wczoraj popisał, Hermes… –
dodał Ból.
Po chwili zza tego samego zakrętu wyszedł Herkules i oba
demony oniemiały, ale zaraz przeszedł pierwszy szok i Panika ze zrezygnowaniem
odezwał się:
- Czego chcesz tym razem,
Palantules? Myśmy nawet stąd nie wyszli.
- Właściwie to jestem z Hermesem –
wyjaśnił Herkules.
- Zmarli już przybyli. Muszę tylko
dostarczyć jeden zwój od mojego szefa dla waszego szefa i sobie pójdziemy. –
Hermes zwrócił się do Herkulesa: – Herk, zostań tutaj i poczekaj na mnie. To
zajmie jakieś półtorej minuty.
- Ale przecież mam obserwować jak
pracujesz. Na tym polega moje ćwiczenie.
Hermes spojrzał w jego oczy i już wiedział, że spieranie się
z Herkulesem nie będzie miało żadnego sensu. Poza tym heros mógł się przydać.
Jeśli zareaguje dość szybko, może powstrzyma Hadesa. Dlatego Hermes tylko
uśmiechnął się z ironią i powiedział:
- W takim razie, nie marnujmy czasu.
Weszli do komnaty. Hades siedział właśnie na swoim tronie,
głęboko nad czymś zamyślony, gdy nagle jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia
na widok Herkulesa. Ale zaraz jego twarz przybrała ponury wyraz. Hermes
podleciał do Hadesa, wyjmując z togi szarawy zwój.
- Wiadomość od szefa – powiedział
tylko, uśmiechając się, i wyciągnął rękę ze zwojem w stronę boga zaświatów.
Hades bez słowa wstał z tronu i odebrał wiadomość. Kiedy
zaczął ją czytać, Hermes zaczął się cofać, ale (dosłownie) czerwieniejący się
ze złości Hades od razu spalił zwój w rękach, a potem rzucił ognistą kulę dość
szybko, aby Hermes nie zdążył przed nią uciec. Oczy stojącego z boku Herkulesa
rozszerzyły się, kiedy kula uderzyła Hermesa prosto w brzuch i posłała posłańca
bogów na pobliską ścianę.
- Ma tupet ten
cholerny starzec! – wrzasnął Hades, formując kolejne kule. – Najpierw wysyła
mnie do tego zadupia – rzucił w Hermesa pierwszą kulę. Posłaniec bogów tylko
zakrył się rękami. – a potem przysyła wiadomości typu: „Pozdrowienia z Olimpu.
Mam nadzieję, że pogoda ci dopisuje…”!
Druga kula nie
trafiła w Hermesa, bo bóg zdążył podnieść się z ziemi, złapać Herkulesa za
ramię i zwiać z komnaty. Przebiegli (no, Herkules przebiegł. Hermes przeleciał)
jakiś kawałek podziemi, aż w końcu posłaniec się zatrzymał i oparł o pobliską
ścianę. Dyszał ciężko, co było dla Herkulesa dziwne. Teoretycznie bóg nie
powinien być zmęczony, i to nie tylko dlatego, że był bogiem, ale też dzięki
swoim skrzydlatym sandałom. Po chwili oddech Hermesa wrócił do normy i bóg
wyprostował się.
- Nienawidzę takich sytuacji.
Herkules przypomniał sobie scenę w komnacie Hadesa. Powoli
dochodziło do niego, co właściwie ujrzał. I po chwili sposępniał. Jego wewnętrzne
poczucie sprawiedliwości wydało z siebie wściekły ryk na wspomnienie leżącego
na podłodze i atakowanego przez Hadesa przerażonego Hermesa.
- Wybacz – zaczął cicho heros.
Hermes spojrzał na niego ze zdziwieniem, więc Herkules wyjaśnił: – Że nie
zareagowałem.
Hermes uśmiechnął się przyjaźnie i poklepał chłopaka po
ramieniu.
- Taa, mnie też zaskoczył. Choć
powinienem od razu uciekać.
- To nie… to nie fair! – wykrzyknął
z drżącym głosem Herkules. – Ty tylko dostarczyłeś wiadomość. Hades nie
powinien się na tobie wyżywać!
Uśmiech na twarzy Hermesa osłabł i bóg posmutniał.
- Tak to czasem jest, Herk.
Niektórzy zabijają posłańca, który przysyła złe wieści.
A słyszałeś kiedyś
zdanie: „zabij posłańca”? – Słowa Phila zadudniły w pamięci herosa.
- Po prostu robię za piorunochron.
Jestem najbliższą osobą, na której mogą się wyżyć po otrzymaniu wieści, która
ich wkurzyła.
- To może nie dostarczaj ich –
zasugerował Herkules. Hermes tylko spojrzał na niego smutno.
- A co, jeśli to coś złego i nie
będzie posłańca, który przekaże tę wieść? Co wtedy będzie? – powiedział cicho.
Zdanie to zabrzmiało jak wyrzut, choć z całą pewnością nie
było to intencją Hermesa. Po chwili bóg odszedł od ściany, otrzepał się z
niewidocznego pyłu i z lekkim uśmiechem spojrzał na herosa za sobą.
- Chodźmy, Herk. Mój dzień pracy się
zaraz kończy, a ty musisz opowiedzieć o nim szefowi.
Narrator: Wkrótce
Herkules i Hermes powrócili na Olimp.
Melpomena: I
spotkali się z szefem wszystkich szefów. Oczywiście Phil był również obecny.
- Mam małe pytanko, szefuniu – powiedział
Hermes, kiedy obaj z Herkulesem stanęli przed Zeusem. – Czy ja mam sobie iść,
czy zostać?
- Możesz iść – odpowiedział Zeus.
- W takim razie do widzenia, Herk,
Phil – Hermes pożegnał się i wyszedł.
Jednak jak tylko przekroczył próg sali tronowej, schował się
za kolumną. Ta rozmowa jego dotyczyła. Miał prawo wiedzieć, co Herkules o nim
powie, a, będąc obecnym w komnacie, nie mógł mieć pewności, czy heros mówi
prawdę, czy nie. Toteż Hermes schował się i nasłuchiwał z uwagą.
- Tak więc jak minął twój dzień z
Hermesem, synu? – spytał Zeus.
- No cóż… Zaczęliśmy od tego, że dostarczyliśmy
Hefajstosowi jedną bardzo ciężką paczkę od Apolla. Przy okazji Apollo spytał
Hermesa, czy naprawił jego lirę.
- I naprawił?
- Nie, bo po wczorajszej karze był
podobno zbyt zmęczony. Ale żebyś słyszał, tato, jakim tonem Apollo to
powiedział…
- Dobra, dobra – zdenerwował się
Phil. – Po prostu jedź dalej.
- Kiedy przekazaliśmy Hefajstosowi
paczkę, on polecił Hermesowi powiedzieć Aresowi, że jego broń będzie za dwa
dni. Ares z kolei kazał nam spytać Dionizosa, czy ich wspólny wypad na wino
jest jeszcze aktualny. Potem Hestia wezwała Hermesa i kazała mu pójść do wujka
Posejdona i załatwić dla niej kilka małży. Wujek Po-Po trochę się na początku stawiał,
ale Hermes go przekonał i dostaliśmy te małże. Potem zaprowadziliśmy dusze
zmarłych do Hadesu. Jedna z dusz nie miała obola, więc Hermes dał jej jednego.
No, a potem…
Herkules urwał i ścisnął po kryjomu ręce na wspomnienie
zdarzenia z Hadesem. Zeus i Phil zdziwili się tym zachowaniem młodzieńca. W
końcu jednak Herkules wziął się w garść i spojrzał smutnym wzrokiem na swojego
ojca.
- Co było we wiadomości, którą
kazałeś Hermesowi dostarczyć Hadesowi?
- Nic nadzwyczajnego, tylko takie
małe droczenie się z moim drogim bratem. Czemu pytasz?
- Bo po przeczytaniu tej wiadomości
Hades ze złości zaatakował Hermesa. Tak po prostu wziął i rzucił w niego
ognistą kulę.
Oczy Zeusa rozszerzyły się, a potem zmarszczył brwi. Po
chwili ciszy odezwał się Phil:
- A co z moim pytaniem, młody? Ilu
klientów Hermesa powiedziało mu „dziękuję”?
Z niewiadomych przyczyn po plecach Hermesa przeszedł
dreszcz. Tymczasem Herkules spojrzał na swojego trenera.
- Żaden – odpowiedział. – Ani
Hefajstos, ani Hestia, ani Ares, ani Apollo. Czekałem aż wypowiedzą to słowo,
ale nie padło ono z ich ust ani razu. – Herkules spojrzał znów na Zeusa i
oświadczył: – Dzisiaj dowiedziałem się o Hermesie wielu rzeczy, o których w
ogóle nie miałem pojęcia. Jego praca jest ciężka, bo musi latać na duże
odległości; niewdzięczna, bo nikt mu za nią nie dziękuje, tylko każdy coś od
niego chce; a czasem nawet niebezpieczna, bo jako posłaniec, który dostarcza
złe wiadomości, jest najbliższą osobą, na której inni mogą się wyżyć. Teraz już
wiem, co miał na myśli, mówiąc, że czasem dobrze jest być samolubem. I nie
dziwię się, że chciał zrobić sobie jednego dnia wolne. Jeszcze dzisiaj rano
myślałem, że jego wczorajszy wyczyn był nieodpowiedzialny i głupi. Teraz jednak
go rozumiem.
Ukryty za kolumną Hermes nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
Ktoś go bronił. Ktoś stanął po jego stronie u Zeusa. Ktoś go zrozumiał i
odważył się opowiedzieć o jego niewdzięcznej pracy. Hermes poczuł miłe ciepełko
– niewypowiedzianą radość i wdzięczność dla Herkulesa, a także trudne do
powstrzymania łzy w oczach.
Phil uśmiechnął się, podszedł do Herkulesa i poklepał go po
plecach.
- I oto chodziło, młody.
- Wszystko dobrze – zaczął Zeus –
ale czego właściwie miało go nauczyć to ćwiczenie?
- Empatii – wyjaśnił Phil,
odwracając się w stronę boga. – Chciałem, żeby Herkules pojął, że ludzie mają
powody, aby robić, to co robią oraz że czasem ich praca potrafi być naprawdę
ciężka i okropna.
- Rozumiem – odpowiedział Zeus i
oparł się wygodnie w tronie. – Wracaj do domu, synu. Jest już bardzo późno.
- Mam do ciebie pewną prośbę, tato –
odezwał się nagle Herkules. Zeus spojrzał na niego z uwagą. – Chcę, abyś dawał
Hermesowi więcej wolnych dni.
- Nie martw się. Tak zrobię – Zeus
uśmiechnął się.
Herkules pożegnał się z ojcem i wraz z Philem i Pegazem
opuścił salę tronową. Kiedy tylko przekroczyli jej próg, natknęli się na
Hermesa, który podleciał do Herkulesa, uścisnął jego rękę i potrząsnął ją
wylewnie.
- Dzięki, Herk. Za wszystko.
- Drobiazg. I przepraszam za
wczoraj. Nie wiedziałem, co mówię.
- Nie ma sprawy. – Posłaniec bogów
pochylił się i potrząsnął ręką Phila. – Tobie też dziękuję, stary.
- Cała przyjemność po mojej stronie
– odparł satyr.
Narrator: Zeus
zarządził, że Hermes będzie miał wolne dwa dni w tygodniu, podczas których nie
wolno było dawać mu żadnych zleceń, chyba, że będzie to coś bardzo poważnego.
Melpomena: A
mówiąc „coś bardzo poważnego”, miał na myśli coś, co groziłoby zawaleniem się
całego Olimpu i inne rzeczy w tym stylu. Od tej pory Hermes mógł się też
poskarżyć na każdego, kto go zaatakuje w czasie pracy.
Narrator: Koniec.
Melpomena:
Jeszcze nie.
Narrator: Nie?
Kalliope: Jest
jeszcze jedna sprawa, którą trzeba doprowadzić do końca.
Kilka dni później, kiedy Hermes skończył już odprowadzać
dusze do zaświatów i wszedł do środka, aby dostarczyć kolejny szarawy zwój
Hadesowi (Hermes miał nadzieję, że to nie jest kolejne „droczenie się”), poczuł
nagłe pociągniecie za togę. Spojrzał za siebie i natychmiast się rozpromienił.
Patrząc na niego od dołu stał uśmiechnięty od ucha do ucha znajomy malec.
- Hej, mały. Zastanawiałem się, co
się z tobą stało –Nagle spoważniał. – Wszystko dobrze?
- Nienajgorzej – odparł chłopiec,
nadal się uśmiechając. – Trafiłem do Erebu, więc jest dobrze, choć strasznie
nudno.
Chłopak zachichotał, a potem nagle posmutniał. Jego wzrok
powędrował na czarną ziemię, ale zaraz malec znów spojrzał na Hermesa. I wtedy
bóg to usłyszał – niby cichy pomruk, a jednak bardzo wyraźny.
- Dziękuję ci, Wielki Hermesie.
Hermes poczuł wypieki na twarzy, kiedy jego usta, jakby same
z siebie, ułożyły się w szeroki uśmiech. Posłaniec bogów pogłaskał zmarłego po
głowie.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że
wszystko dobrze się skończyło. Do widzenia, mały.
Odwrócił się w stronę komnaty Hadesa, wciąż się uśmiechając.
W tej części szczególnie podobały mi się sceny z małym złodziejem – jako jedyny powiedział do Hermesa „dziękuję” - i idea uczenia Herkulesa empatii. Czym byłaby bez niej siła? „Opowieści hermesowe” są moim ulubionym fanfikiem Twojego autorstwa. :)
OdpowiedzUsuń